„Emanował z niego stoicki spokój”. Kapitan Kazimierz “Huzar” Kamieński

przez Administrator

„Jednym się ‘Huzar’ podobał, a innym mniej, ale dla nas zawsze był święty. Jak jego oddział stał we wsi i u nas kilku nocowało, a ‘Huzar’ gdzie indziej, to zawsze witał ich: No jak, chłopaki, wyspaliście się? A co wam się tym razem śniło? – mówił takim łagodnym, spokojnym głosem: – Co dziś słychać?’ Piękne i bardzo to miłe było” – wspominała siostra jednej z łączniczek kpt. Kamieńskiego „Huzara”.

Nadrzędnym celem była walka z wrogami Ojczyzny

Szlachta podlaska zawsze wiernie i dobrze służyła Rzeczypospolitej. W zaściankach, między Bugiem, a Narwią wierność i umiłowanie Ojczyzny były najważniejsze, od wielu pokoleń. W takiej też rodzinie wychował się przyszły, partyzancki dowódca o pseudonimie historycznym, „Huzar”. Kamieńscy gospodarzyli w Markowie – Wólce, w powiecie wysoko-mazowieckim. Mieli spore gospodarstwo liczące 40 hektarów. Kazimierz złożył egzamin dojrzałości w 1938 roku. W średniej Szkole Handlowej w Wysokiem Mazowieckiem. Jako jeden z dziesięciu pierwszych maturzystów tejże placówki oświatowej. Kupcem nie dane mu było zostać. Poszedł do wojska i po Szkole Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu rozpoczął służbę w IX Pułku Strzelców Konnych w Grajewie. Z nim to przeszedł kampanię wojny obronnej 1939 roku. Od starć na granicy z Prusami Wschodnimi, do ostatniej bitwy „polskiego września” pod Kockiem. Zabito wtedy pod nim, aż cztery konie! Był bowiem łącznikiem dowódcy pułku, z głównodowodzącym gen. Stanisławem Kleebergiem. Ostatni rozkaz gen. Brzmiał: -„…Chciałem iść najpierw na południe, a gdy to stało się niemożliwe, to nieść pomoc walczącej Warszawie. Jednak stolica padła, nim doszliśmy. Mimo to nie straciliście nadziei i walczyliście dalej u mego boku. Najpierw z bolszewikami, a następnie pod Syrokomlą z Niemcami. Wykazaliście wielką odwagę w masie zwątpień i dochowaliście wierności Naszej Umiłowanej Ojczyźnie[…]. Dziękuję Wam za męstwo i karność, wiem też, że znów staniecie, gdy będziecie potrzebni. Jeszcze Polska nie zginęła!” – zakończył swe pożegnalne przemówienie wspaniały dowódca Wojska Polskiego.

„Emanował z niego stoicki spokój…”

Kamieński, zaraz po powrocie na Podlasie, po uniknięciu niewoli niemieckiej stanął do walki konspiracyjnej, pod okupacją bolszewicką. Wcześniej jego matka i siostra zostały zesłane w głąb sowieckiego związku. Był on wpierw kurierem Batalionu Strzelców Śmierci. Przechodząc przez granicę Generalnej Guberni ostrzelał, próbujący go aresztować patrol NKWD. W maju 1940 roku został zaprzysiężony w ZWZ/ AK. Po ataku Niemców na Sowiety był dowódcą plutonu w gminie Piekuty. Potem dowódcą kompanii i adiutantem Obwodu AK Wysokie Mazowieckie. Walczył cały czas z Niemcami (powiat wysokomazowiecki został bowiem włączony w obszar III Rzeszy). W czerwcu 1943 wziął aktywny udział w dużej bitwie pod Lizą, w powiecie Bielsk Podlaski. Potem, wraz z oddziałem Kedywu rozbrajał niemieckie posterunki. Zdobył też ze swymi żołnierzami podziemnymi stację kolejową w Szepietowie. Walczył również na bagnach Podosia i wziął udział w akcji „Burza”. Dostał niebawem awans na porucznika oraz Krzyż Walecznych, a w roku 1946 kolejny awans na kapitana.

Po wejściu sowietów musi się ukrywać

Po wejściu „wyzwoleńczej” Armii Czerwonej musi się ukrywać (bohater walk z hitlerowcami! – W.N.). Jednak już w listopadzie 1944 roku zostaje dowódcą oddziału Samoobrony Obwodu AK (potem AKO i W i N) Wysokie Mazowieckie. W pole wyruszy tylko z … pięcioma partyzantami! Po pięciu miesiącach miał ich pod swą komendą już … 75!. Byli oni podzieleni na 4 mniejsze patrole. Ich głównym zadaniem była ochrona mieszkańców przed komunistycznym aparatem bezpieczeństwa i jego konfidentami oraz szpiclami. Wykonali wyroki śmierci na ok. 30 funkcjonariuszach: UBP, NKWD i ich informatorach. Byli to nadgorliwcy resortowi, a także pospolici bandyci i przestępcy. Ścierali się partyzanci „Huzara” z tropiącymi ich grupami operacyjnymi. Rozbili posterunki MO w: Szulborzu, Łapach, czy Kosowie Łąckim. Kazimierz Kamieński był bowiem urodzonym, doskonałym dowódcą. Wymagającym, lecz także sprawiedliwym. Miał niekwestionowany autorytet wśród żołnierzy i miejscowej ludności. Nie pił wcale alkoholu i tępił to w swych patrolach. Lubił za to bardzo… mleko!

Amnestia oszukańcza i dalsza walka

W czasie „amnestii” wiosną 1947 roku „Huzar” nie zamierzał się ujawnić. Jednak jego większość żołnierzy „poszła” na ten oszukańczy gest „ludowej” władzy. Pozostało przy nim tylko kilku najwierniejszych. Niebawem ci pierwsi zaczęli wracać, zagrożeni aresztowaniem. Przyłączali się też inni. Wtedy kpt. Kamieński podporządkował się wraz ze swym oddziałem kpt. Władysławowi Łukasiukowi ps.„ Młot”, dowódcy VI Brygady Wileńskiej AK. Wkrótce też został jego zastępcą. Po śmierci tragicznej „Młota” w roku 1949 (został zastrzelony przez jednego ze swych podwładnych) przejął dowództwo tejże brygady. Składała się ona z kilku, liczących po kilkunastu partyzantów patroli: -Porucznika Józefa Małczuka ps. „Brzask”, por. Witolda Buczaka ps. „Ponury”, sierżanta Lucjana Niemyjskiego ps. „Krakus”, sierż. Adama Ratyńca ps. „Lampart”, sierż. Arkadiusza Czapskiego ps. „Murat” oraz sierż. Kazimierza Parzonki ps. „Zygmunt”. Jego zwierzchnictwo uznawali też niektórzy dowódcy z Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ). Cieszył się nadal poparciem mieszkańców terenów, gdzie działali.

Psy szczekały przyjaźnie i radośnie

„Po 1947 roku pomaganie partyzantom stało się niebezpieczne. Ludzie bowiem coraz bardziej się bali represji morderczych w swym działaniu Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego (UBP). Oddziały były też już zdecydowanie mniejsze. Liczyły 5-6 partyzantów. Kiedy po nocy do wsi przychodzili żołnierze podziemia, to nawet psy inaczej się zachowywały. Ich szczekanie było przyjazne i radosne. Kiedy zaś nadchodziły grupy komunistycznych obław skowyczały i ujadały, jak opętane. „Leśni” przychodzili z reguły nad ranem. Gospodarze wstawali skoro świt, a oni kładli się na parę godzin. Później posiedzieli, zjedli obiad, pogadali i pod wieczór wychodzili. Często opowiadali o swych bojach z bezpieką. W naszym regionie generalnie społeczeństwo popierało partyzantów wspominała jedna z łączniczek „Huzara”.

Zażarta i krwawa walka z komunistycznymi siłami

Od maja 1947 roku do września 1952, oddziały VI Wileńskiej Brygady Armii Krajowej przeprowadziły ok. 90 akcji zbrojnych, w których zginęło 50 przedstawicieli „ludowej” władzy”. Głównie byli to: funkcjonariusze komunistycznego aparatu władzy i przemocy. Nadgorliwcy! W tymże samym czasie oddziały podziemia antykomunistycznego musiały też stoczyć 20 większych i mniejszych potyczek i bitew z grupami operacyjnymi: UBP, KBW, MO i ORMO.

W przeddzień Wigilii 1947 roku partyzanci od „Huzara” i „Młota”, kwaterujący w gospodarstwie Jemiołkowskich, na koloniach pod Łapami, zostali zaskoczeni przez grupę operacyjną sił bezpieczeństwa. Po zastrzeleniu oficera UBP, który wszedł do jednego z domów, doszło do zaciętej walki: – „Jeden z nas zerwał się i wyskoczył przed drzwi. Dostał serię i padł martwy [był to – „Orlik”]. Skoczyliśmy do okien. A tam taki ogień ze wszelakiej broni, że nosa nie da się wyściubić. Serie z broni maszynowej szatkowały ściany. Nagle zduszony jęk: O Jezu! Dostałem! Przy oknie osunął się na podłogę ‘Zbyszek’. Trzymał się za brzuch. Zastąp go! – krzyknął „Huzar”. Ogień ciągle się nasilał. Przeciwnicy dostali posiłki. Wreszcie „Huzar” krzyknął: – Chłopaki! Wycofujemy się! […] Chyba to niebiosa przyszły nam z pomocą, gdyż właśnie na tenże czas zerwała się śnieżyca, że na wyciągnięcie ręki nie było nic widać. Erkaem zarzuciłem na plecy, a rannego ‘Zbyszka’ wziąłem pod ramię. Przed nami majaczyły postaci i sylwetki wycofujących się kolegów: „Ponurego”, „Szweda”, a także „Młota” z jego ludźmi. Dookoła cały czas trwała okrutna palba” – wspominał Edward Dziemianowski ps. „Czarny” z oddziału „Huzara”.

„Szlachto wszelaka – Was tylko do ziemi trzeba posłać !”

Niestety straty partyzanckie były coraz większe. Do 1952 roku rozbiła bezpieka wszystkie patrole. Mieli niemożebną przewagę. Brakowało już wsparcia, bo ludzie się bali. W kwietniu 1950 roku, w Toczyskach Podbornych poległ por. „Brzask” z dwoma żołnierzami. We wrześniu zaś w Borychowie, podczas próby przebicia się, bezpieka wybiła do nogi patrol „Arkadka”. W maju 1951padł pokotem cały oddział „Rysia”. W maju 1952 roku, okrążony przez trzy bataliony KBW rozniesiony został w proch patrol „Lamparta”. Wreszcie w dniu 28 sierpnia 1952 roku, w gospodarstwie Kowalewiczów w Łapach – Witach zginął, ukrywający się tamże „Krakus”. Ten okrążony przez kilkudziesięciu ubeków, strzelił sobie w usta. Nie chciał się dostać żywy w ich ręce. Zbyt wiele słyszał o ich „humanitarnym” postępowaniu. Myślał też biedny, że w ten sposób uchroni od represji gospodarzy. Nic to nie dało. Weszli do domu. Zdemolowali go całkowicie. Ze ściany zerwali portret – Marszałka Piłsudskiego. Oficer zaś rzekł: -„Szlachto wszelaka, was tylko do ziemi trzeba posłać!”. Ze wszystkich domów spędzili ludzi na pole. Nad nimi krążyły samoloty. O 14 – tej załadowano ich na ciężarówki. Na jednej leżał zabity „Krakus”. Z nosa i oczu oraz uszu sączyła się krew. Makabryczny to był widok. Zawieźli ludzi na PUBP w Łapach. Ja dostałam niebawem wyrok 10 lat. Tak wspominała tamten czas, jedna z kobiet wtedy aresztowanych (to była właśnie sprawiedliwość „ludowej” władzy! – W.N.)

Do schwytania „Huzara” przyczyniła się prowokacja

Do aresztowania znienawidzonego przez bezpiekę „Huzara” posłużono się prowokacją. To była słynna V Komenda W i N stworzona w całości przez MUBP. Jego wysłannicy, agenci bezpieki nawiązali z Kazimierzem Kamieńskim bezpośredni kontakt w 1951 roku. Późną jesienią. Mimo tego, że „Huzar” był bardzo podejrzliwy, to w końcu dał się przekonać do wyjazdu „na Zachód” (sic!). Choć jeszcze w marcu 1952 roku podejrzewał, że to może być agentura UBP. Nie miał chyba już biedny i osamotniony wyjścia (niewielu już bowiem Żołnierzy Niezłomnych walczyło po lasach – przyp. W.N.). „Rozmowy” z Kazimierzem Kamieńskim prowadził agent niepośledni o ps. „Baca”, z samego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. I trzeba przyznać, że był „ Huzar” pod jego wyraźnym urokiem. To nie był częsty przypadek iż wysłano do niego tak zdolnego ubeckiego przedstawiciela ( inteligencja i zdolności oraz wiedza była bowiem ubekom mało znane – przyp. W.N.) Wreszcie nadszedł kres wielkiego partyzanta i patrioty. Został bowiem zwabiony do Warszawy 17 października 1952 roku. Aresztowano go dwa tygodnie później. Przeszedł, tak jak wielu przed nim i jeszcze po nim, niezwykle ciężkie, czteromiesięczne śledztwo. Trzydniowy, pokazowy proces zorganizowano w Łapach. W akcie oskarżenia napisano m. in.: – „ Banda ta składała się z kułacko – faszystowskich niedobitków. W czasie okupacji współpracujących z hitlerowskim gestapo. Konfidentów i granatowych policjantów. Później pozostawała na usługach kułacko – obszarniczo – klerykalnych elementów. Drogą najkrwawszych zbrodni grabiła i mordowała miejscową ludność. Chciała odsunąć od władzy przedstawicieli robotników i chłopów. Na czele tej groźnej bandy stał: – Syn kułacki, płód sanacyjnego, faszystowskiego wójta, Kazimierz Kamieński, wyrafinowany zbrodniarz i zdrajca narodu polskiego” ( można się porzygać to czytając! – W.N.).

Wyrok wydało MBP przed procesem!

Wyrok, jak zwykle zresztą zapadł dużo wcześniej w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. Jednak „kabaretowy” sąd był, a jakże: Przewodniczył niezawodny, znany z procesu „Łupaszki” ppłk. Mieczysław Widaj. W dniu 26 marca 1953 roku zapadł wyrok. „Huzara” skazano na 13 kar śmierci (sic!). Razem z nim trzech jego podwładnych. Ostatniego dowódcę VI Wileńskiej Brygady AK zamordowano 11 października 1953 roku. Egzekucję przeprowadzono w więzieniu w Białymstoku. Dowódcą plutonu wymierzającego śmierć był st. sierż. Aleksander Jurczak. Miejsce pochówku pozostało nieznane. Prezydent Lech Kaczyński 11 listopada 2007 roku odznaczył pośmiertnie kpt. Kamieńskiego, legendarnego „Huzara” – Krzyżem Wielkim Polonia Restituta. Tydzień po tym wydarzeniu w Wysokim Mazowieckim odsłonięto pomnik niezłomnego partyzanta i jego żołnierzy, postawiony przez Fundację „Pamiętamy”.

WARTO ZOBACZYĆ

Pomnik Fundacji “Pamiętamy” w Wysokiem Mazowieckiem upamiętniający kpt. Kazimierza Kamieńskiego “Huzara” i jego żołnierzy.

Źródło: Joanna Wieliczka – Szarkowa „ Żołnierze Wyklęci /Niezłomni Bohaterowie”.

Polecane artykuły

This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish. Akceptuj Czytaj więcej