Mjr Jan Tabortowski ps. „Bruzda”

przez Administrator

Mjr. Jan Tabortowski ps. „Bruzda” (1906 – 23 VIII 1954)

Ostatni oficer WP poległy w walce z sowieckim okupantem

Jan Tabortowski ps. „Bruzda” był jednym z niezbyt wielu oficerów zawodowych Wojska Polskiego, którzy walczyli, zarówno w podziemiu antyniemieckim jak i późniejszym, skierowanym przeciwko sowieckim okupantom. Był dowódcą partyzanckim: Armii Krajowej (AK), Armii Krajowej Obywatelskiej (AKO) oraz Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość (W i N). Człowiekiem niezłomnego charakteru i wielkiego honoru.

Duszą i sercem oraz ciałem oddany był ojczystej sprawie

Przez ponad jedenaście lat walczył ten dzielny patriota i żołnierz w podziemiu o Wolną i Niepodległą Polskę. Był ostatnim dowódcą wywodzącym się WP, który poległ w nierównej i „szaleńczo – straceńczej” walce z komunistycznym aparatem bezpieczeństwa publicznego. „Mogę tylko zaświadczyć, że duszą i sercem oraz ciałem służył zawsze sprawie polskiej” – powiedział o Nim, kapitan Jan Trusiak ps. „Korycki”, Komendant Obwodu Bielsk Podlaski AK i W i N.

Rodzina patriotyczna z krwi i kości przez pokoleń wiele

Gdy Marszałek Józef Piłsudski skosztował w Mińsku piernika pani Taborotowskiej, mamy majora Jana rzekł nie tylko z grzeczności, że taki smaczny to tylko na Litwie bywa. Bo Tabortowscy to była stara szlachta kresowa z Nowogródczyzny. Wielce zasłużona dla Rzeczypospolitej. Siedemdziesięcioletni pradziadek naszego bohatera, Nikodem za „nieposłuszeństwo wielkie władzy carskiej” został zakatowany nahajkami przez kozaków i trzy dni konał w okropnych męczarniach w chlewie. Dziadek Aleksander wraz ze swym bratem Walerianem walczył w powstaniu listopadowym. W styczniowym bił się natomiast dziadek mamy. Ojciec zaś był leśniczym u Radziwiłłów w Nieświeżu. Także administratorem Dobrowoli, własności hrabiostwa Tyszkiewiczów na Borysowszczyźnie. W 1917 roku, po rewolucji lutowej, rodzina zamieszkała w Mińsku. Tam też zastał ich początek bolszewickiego najazdu na Polskę odrodzoną po latach zaborów. Cała, włącznie z dwunastoletnim na ów czas Janem zajęta była konspirowaniem. Jednakże w roku 1920 musiała się stamtąd, w pośpiechu ewakuować. Rodzice po miesiącu dotarli do Warszawy, z chorymi na czerwonkę córkami Bożeną i Celiną. Obie zresztą niebawem zmarły. Bolszewicy zabili im też wtedy syna Wacława. Po wojnie polsko – bolszewickiej wrócili jednakże na Ziemię Nowogródzką. Mińsk bowiem znalazł się w granicach Rosji Sowieckiej.

Honor i odwaga oraz inteligencja

Te trzy bardzo pozytywne cechy dominowały w charakterze Jana. Wszyscy synowie Tabortowskich wybrali służbę wojskową. Jan i Albert byli też zawodowymi żołnierzami. Ten drugi był więźniem Starobielska i został zamordowany w Charkowie. Jan zaś zaczął od 79 Pułku Piechoty. Szybko jednak przeniesiono go do szkoły oficerskiej w Komorowie koło Ostrowi Mazowieckiej. Za przymioty, o których było wyżej. Następnie do artylerii w Toruniu. Tamże, już jako porucznik cieszył się doskonałą opinią przełożonych. Oceniano go tak: -„ Inteligencja bardzo duża. Umysł bystry i spostrzegawczy. Oficer bardzo utalentowany. Strzela niezwykle spokojnie. Opanowany. Interesuje się motoryzacją. Cechy charakteru oraz uzdolnienia osobiste i zawodowe wskazują na to, że jest typem dowódcy bojowego”. Jednak znalazła się też łyżka przysłowiowego dziegciu: -„Ulega łatwo wpływom kolegów i lubi zajrzeć do kieliszka. Jest zadłużony, lecz wcale się tym nie przejmuje”. Po rocznym kursie w Centrum Wyszkolenia Broni Pancernej w Modlinie rozpoczyna służbę w I Dywizjonie Pociągów Pancernych w Legionowie. Ma duży mir i uznanie wśród żołnierzy.

Krótka kampania wrześniowa i do konspiracji wstąpienie

We wrześniu roku 1939 wziął udział w wielkiej bitwie nad Bzurą. Był zastępcą dowódcy pociągu pancernego „Danuta”. Po jego zniszczeniu przez niemieckie czołgi i artylerię, przez dwa dni, z utworzoną przez siebie baterią 4 dział kalibru 75 mm osłania odwrót polskich oddziałów. Ranny w obie nogi i rękę musi się poddać. Zostaje odesłany na leczenie, do szpitali niemieckich utworzonych w Warszawie (mieli Niemcy czasem humanitarne przebłyski –W.N.). Niebawem, w styczniu 1940 r. stamtąd ucieka. Udaje się w białostockie, na tereny okupowane przez sowietów. Wiosną tegoż samego roku zostaje Komendantem Obwodu Bielsk Podlaski ZWZ. Bardzo szybko zostaje awansowany na kapitana, a po kilku akcjach zostaje odznaczony Krzyżem Walecznych. Przyjmuje pseudonim konspiracyjny „Bruzda” i zostaje inspektorem dwu obwodów: Łomża i Grajewo. Tam poznaje swego późniejszego zastępcę por. Stanisława Cieślewskiego ps. „Lipiec”. Obaj, całkowicie przypadkowo 22 listopada 1942 roku zostają aresztowani przez łomżyńskie gestapo. Niemcy nie zdawali sobie sprawy z tego, kogo pojmali. Jednak przeznaczyli ich do rozstrzelania. Ratując się przed niechybną śmiercią uciekają w nocy z 12 na 13 stycznia 1943 roku. Przy pomocy wtajemniczonego strażnika, przez mur przedostaje się dziesięciu akowców.

Zamiana okupantów bo niemieckiego zastępuje sowiecki

Zaraz po ucieczce „Bruzda” obejmuje inspektorat suwalski. Działa tam wiele oddziałów partyzanckich. Inspektor, awansowany w międzyczasie do stopnia majora, uczestniczy w niektórych akcjach zbrojnych osobiście. Po chwilowym pełnieniu funkcji szefa Wydziału Motoryzacyjnego Okręgu Białostockiego AK wraca w łomżyńskie. Ma się przygotowywać do akcji „Burza”. Stacjonuje ze swym przeszło stuosobowym oddziałem wśród bagien nad rzeką Biebrzą licznie ulokowanych. Na uroczysku pod nazwą Kobielne. Bronią się tam, wspólnie z oddziałem 50 spadochroniarzy sowieckich, dowodzonych przez komisarza brygady Mikołaja Wojciechowskiego (prawda jakie ładne, z polska brzmiące nazwisko? – W.N.) przed atakującymi Niemcami. Po tej udanej akcji odbiera „Bruzda” podziękowania od gen. Czerwonej Armii, Fiodora Zacharowa oraz słowa uznania za odwagę we wspólnej walce! ( jacy dwulicowi byli ci sowieccy „oficerowie”, cholerni – W.N.).I na tym uprzejmości się kończą. Radziecki dowódca każe ich niebawem rozbroić i aresztować. Żołnierze majora Tabortowskiego płaczą, kiedy składają broń. Przez tydzień sowieccy oficerowie wywiadu –„Smiersza” wożą „Bruzdę” po okolicznych wioskach w poszukiwaniu dowódców AK. Namawiają go do wstąpienia do „ludowego” WP. W końcu majorowi udaje się uciec. Wraca na poprzednie stanowisko. Musi się jednak ukrywać, poza terenem podległych mu inspektoratów. Wtedy zostaje odznaczony Krzyżem Virtuti Militari.

Ujawnienie i wielkie trudności z adaptacją do „ludowej” rzeczywistości

Po sfałszowanych wyborach, na początku roku 1947 komuniści ogłaszają „amnestię”. Major Taborowski, tak jak wielu członków W i N postanawia się ujawnić. Zdaje w Łomży pistolet maszynowy, powielacz i radioaparat odbiorczy. Otrzymuje zaświadczenie nr 63604, o ujawnieniu. Przez następne trzy lata próbuje, bez powodzenia wrócić do normalnego życia. W Warszawie dokąd przyjechał nie może znaleźć ani pracy, ani mieszkania. Mimo tych trudności niezmiernych zaczyna nawet studia w Głównej Szkole Handlowej. Szybko jednak rezygnuje. Nie może się , w żaden sposób przystosować do takiego życia. Nie odnajduje się żaden sposób w powojennej, komunistycznej Polsce, gdzie na każdym kroku czyhają na niego UBP i NKWD! Czuje się jak ścigane zwierzę. Podczas ataku depresji wypowiada takie oto słowa: – „Prawdopodobnie ci wszyscy, którzy odeszli już do innego świata, są już szczęśliwsi od nas”. Próbuje bezskutecznie wyrwać się z tej matni. Chce uciec na Zachód. Był bowiem zagrożony w każdej chwili aresztowaniem. Nie udaje mu się jednakże.

Wojna trwa nadal!”

Komendant Okręgu Białystok Armii Krajowej ppłk Władysław Liniarski ps. „Mścisław” nie wykonuje rozkazu Komendy Głównej z dnia 19 stycznia mówiącego o rozwiązaniu największej formacji zbrojnej polskiego Państwa Podziemnego . Swoim zaś powołuje do istnienia Armię Krajową Obywatelską. Pisze w nim do swych żołnierzy:-„ Wojna trwa! Dopóki na polskiej ziemi będzie, choć jeden zaborczy sołdat, czy też żołnierz innego państwa – wojna trwa! Dopóki ostatni enkawudzista nie opuści naszych granic – wojna trwa! Bo co oni robią na ziemi naszych praojców? Kradną nasz dobytek, rabują, gwałcą nasze siostry, żony, matki, mordują rodziców naszych. W Białostockim aresztowali aż 85000 najlepszych naszych braci. Wywieźli z tego do dalekich krain związku sowieckiego 48000. Pozostałych katują w ubeckich mordowniach w bestialski sposób. Nasza AKO nie może zostać rozwiązana, bo to ja ją powołuję. I ja będę decydował o tym co należy robić. Nie pozwolimy wcielić Polski do sowieckiej Rosji. Nie pozwolimy naszych rodaków wywieźć na Sybir, do rosyjskich kopalń i kołchozów. Niech Bóg Wszechmogący będzie zawsze z nami. Dowódca wydał rozkaz. ‘Będziecie nadal przewodnikami nękanego przez bolszewików Narodu!”’

Bruzda” powraca do konspiracji i dzielnie walczy

Major „Bruzda” po powrocie do działalności konspiracyjnej, poza pracami organizacyjnymi uczestniczy w akcjach zbrojnych, w łomżyńskim. Przeprowadza dwie wielkie, brawurowe akcje. Co ważniejsze, udane. Najpierw w kwietniu 1945 roku odbija swoją osobistą łączniczkę, Franciszkę Ramotowską ps. „Iskra”, która zdradzona przez jednego z bestialsko katowanych partyzantów została aresztowana w styczniu 1945 roku, w Białymstoku. Torturowana w makabryczny sposób próbowała popełnić samobójstwo. Skoczyła z okna aresztu i doznała poważnych obrażeń kręgosłupa. Właśnie w kwietniu przewieziono ją do szpitala garnizonowego. „Bruzda” z siedmioma żołnierzami, zdobycznym ambulansem podjechał pod szpital. Tam rozbroili strażników i uwolnili bohaterską „Iskrę”. Przewieźli wpierw pod Łomżę, a następnie na leczenie do Warszawy. Drugą operacją wielkiego formatu było zaatakowanie sporego miasteczka, Grajewa. Ponad 200 ludzi majora, podzielonych na 4 grupy zablokowały drogi dojazdowe i zaatakowały jednocześnie: budynek UBP, komendę powiatową MO i komendanturę sowiecką. Akcja miała na celu uwolnienie aresztowanych żołnierzy podziemia. Operacja zakończyła się sukcesem. Podczas drogi powrotnej partyzanci rozbili jeszcze posterunek milicji w Szczuczynie i punkt łączności Czerwonej Armii w Łojkach.

Walka się kończy a przeznaczenie dowódcy wypełnia

Następnie dołącza major „Bruzda” do swego starego towarzysza partyzanckiej walki Stanisława Cieślewskiego ps. „Lipiec”. Ukrywają się, jak zwierzyna łowna w przepastnych bagnach nad Biebrzą. Przybywają do nich kolejni ścigani: ppor. Ramotowski ps. „Rawicz”, zastępca dowódcy W i N Obwodu Łomża, oraz żołnierze Tadeusz Wysocki ps. „Zegar” i Mieczysław Zalewski ps. „Tarzan”. W lipcu 1953 roku, także ppor. Stanisław Marchewka ps. „Ryba”. To były adiutant „Bruzdy” i dowódca Samoobrony Inspektoratu AKO oraz W i N Inspektoratu Łomża. Ten ostatni właśnie rok wcześniej, złamany torturami podpisuje współpracę z UBP. Miał im wystawić majora. Jednak zawstydzony i skruszony przyznaje się do tego Tabortowskiemu i nie wykonuje tego niecnego czynu. Zostaje w podziemiu wraz z nim. Oddział liczący kilku straceńców, ogranicza się do akcji ekspropriacyjnych. Walczy o przetrwanie. Przeprowadza akcje rekwizycyjne aby przeżyć. Czyni to z reguły w sklepach spółdzielczych. Jednak jedna z tych robót okazuje się dla mjr „Bruzdy”, ostatnią.

Stasiu… dobij mnie! Prosi „Rybę!”

W czasie rozbrajania posterunku MO w Przytułach, w dniu 23 sierpnia 1954 roku Jan Tabortowski zostaje ciężko ranny. Podczas wymiany ognia. Nie jest wykluczone, że trafia go rykoszet własnego pocisku? Jest całkowicie przytomny. Mówi do „Ryby”:- „ Stasiu… dobij mnie!” Ten strzela mu dwa razy w głowę! Poza miniaturką Krzyża Virtuti Militari, przy zabitym „Żołnierzu Wyklętym” „Bruździe” znaleziono kaburę od pistoletu, pas wojskowy, granat zaczepny, 30 sztuk amunicji i dwa magazynki do pistoletu maszynowego Bergman oraz aluminiową manierkę koloru białego. Tyle tylko pozostaje po nieugiętym, polskim patriocie. Nie wiadomo co stało się z jego ciałem. Tak, jak z wieloma innymi. Nie ma swego grobu. Może zostało zakopane na jakimś polu, czy w lesie? Może trafiło do Akademii Medycznej w Białymstoku? „Ryba” przejął dowodzenie trzyosobowym oddziałem. Oprócz niego byli w nim: „Zegar” i „Tygrys”. Ukrywają się jeszcze przez dwa lata. Przeważnie w dobrze zamaskowanym bunkrze, w gospodarstwie Apolinarego Grabowskiego w Jeziorku. Ginie „Ryba” w desperackim boju z bezpieką ( już wtedy Służbą Bezpieczeństwa! – W.N.), dniu 3 marca 1957 roku. WIECZNA CHWAŁA BOHATEROM WALCZĄCEJ POLSKI PODZIEMNEJ!

W trakcie pracy nad tekstem korzystałem z wiedzy zawartej w książce Joanny Wieliczka – Szarkowej pt. „Żołnierze Wyklęci /Niezłomni Bohaterowie”.

Waldemar Nicman

Polecane artykuły

This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish. Akceptuj Czytaj więcej